pogody czy miejsca pobytu. W trakcie przygotowań wybiegałem ponad 1000km, tygodniowo starałem się robić ok. 100km. W przeciwieństwie do przygotowań pod maraton w Łodzi treningi były cięższe, szybsze, ale miały też przynieść lepsze rezultaty.
9. kilometr |
Pierwszy kilometr chciałem przebiec z pacemakerem biegnącym na 3h, żeby nie zacząć za szybko. Ku mojemu zdziwieniu zaczął mocno, 4:16 min/km. Trochę mnie to wkurzyło, bo chciałem zacząć wolniej, ale pacemaker chciał najwyraźniej przebiec cały maraton tym samym tempem. To nie dla mnie. Wyrwałem przed siebie, szukając swojego tempa. Planowałem pobiec pierwszą połówkę mocno, tak żeby mieć co gubić pod koniec. Nigdy nie polecam tej metody, ale wiem, ze w moim wykonaniu druga połówka jest zawsze gorsza.
Tempo przyjąłem koło 4 min/km i biegło mi się komfortowo. Na szóstym kilometrze doszedł do mnie biegacz ze Żnina, który jak się okazało biegł na 2h 45min. Czytaj: biegłem dużo za szybko. Nie zmieniłem jednak swojej strategii i biegłem dalej swoje. Po chwili doszły nas jeszcze dwie osoby i lecieliśmy w czwórkę. Biegło się dobrze, widziałem że biegnę lżej od nich, a tempo mi odpowiadało. Chciałem polecieć z tą ekipą do 21. kilometra, ale powoli tempo robiło się za wysokie i na 15. kilometrze odpadłem od grupy. Tempo nie spadło bardzo mocno, ale biegło mi się bardziej komfortowo. Niestety, kilometry nie płynęły juz tak szybko, a i zmęczenie dawało się we znaki. Połówkę zrobiłem w 1h 24min 10s, co jest moją życiówką w półmaratonie. Czytaj: tak szybko jeszcze nie biegałem, a miałem przed sobą jeszcze drugie tyle. Kilometry mijają coraz wolniej, zaczyna się walka z samym sobą....
Chyba już po połówce, już miałem dosyć.. |
W tym momencie muszę wspomnieć o wsparciu, które taki biegacz otrzymuje od innych biegaczy czy kibiców na trasie. Biegacze klepią po plecach, zachęcają do zabrania się z nimi. Czasem to pomaga. Natomiast kibice krzyczą Twoje imie, mówią że dasz radę, że już niedaleko. Powiem tak: niektórym to na pewno pomaga, mnie natomiast to wkurza, bo ze swoją kleską najchętniej zostałbym sam, nie mniej, szacunek dla tych osób.
Jakoś doczłapałem do mety, z czasem 3h09min pobiłem swoją życiówkę o 15 minut, ale zakładanego celu nie osiągnąłem. Na mecie poprosiłem Magdę, żeby mnie pilnowała żebym więcej na żaden maraton się nie zapisał, ale już wiem że na wiosnę coś pobiegnę...
Na mecie, wreszcie koniec.. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Za każdy komentarz dziękuję. ;)