czwartek, 3 października 2013

Raz lepiej, raz gorzej, czyli za tydzień maraton w Poznaniu

             Ostatnich kilka tygodni było dziwne. Treningi raz były tak dobre, że byłem pewien złamania trójki w Poznaniu, a raz były tak złe, że zastanawiałem się po co w ogóle biegam. Do tego przyplątało się przeziębienie, które zupełnie pokrzyżowało moje plany. Ale po kolei..

             Zaczęło się w zeszły poniedziałek. Sporo treningów, dużo godzin w pracy, dojazdy rowerem spowodowały, że na dobre złapałem przeziębienie. Zatkany nos, kaszel, utrudnione oddychanie nie były najlepszym prognostykiem, dlatego zrezygnowałem z biegania. Przez cały tydzień zrobiłem 26km, tyle ile powinienem zrobić podczas niedzielnego wybiegania. Ale pod koniec zeszłego tygodnia poczułem się lepiej, w niedzielę i poniedziałek zrobiłem treningi. Nie było lekko, noga nie podawała tak, jakbym tego chciał. Wczoraj chciałem zrobić mocniejszy trening, ale nie miałem siły wywlec się z łóżka i odpuściłem. Zapisałem się za to do lekarza, czas w końcu zrobić coś z przeziębieniem, które było lżejsze, ale cały czas mnie męczyło

Zeszły tydzień nie wyglądał obiecująco
             Wczorajszy trening przełożyłem na dzisiaj, trochę bałem się sensacji żołądkowych po wczorajszej pizzy, ale zdecydowałem się zrobić dystans 21km, w tym bieg ciągły. Bieg ciągły zawitał do moich treningów kilka tygodni temu, jest to bieg w tempie maratonu(albo szybszym) przez określony czas.

            Trochę mi zajęło wygrzebanie się z łóżka i zjedzenie śniadania, ale jak się później okazało warto było pójść dzisiaj pobiegać:) Pierwszy, rogrzewkowy kilometr poszedł mi lekko, ale bieganie miało się zacząć dopiero po nim. Wtedy też miałem rozpocząć bieg ciągły, który był główną atrakcją treningu. Nie planowałem czy będzie to 30 czy 40min, wiedziałem tylko, że chcę zrealizować tą jednostkę treningową i sprawdzić w jakiej jestem formie.

            Na początku było dosyć ciężko, tempo wydawało się dosyć mocne, a czas nagle zwolnił. Ale z każdą minutą było lepiej, przyzwyczaiłem się do tempa trochę szybszego niż 4:00 min/km i biegło mi się naprawdę fajnie. Minęło 30min, potem 40min, a ja nie zwalniałem. Zwolniłem dopiero po godzinie, kiedy to miałem już przebiegnięte ponad 15km. Co ciekawe, czułem się dobrze, mogłem zrobić jeszcze kilka kilometrów w tym tempie, czyli forma jest:)

           Pomimo, że po biegu ciągłym zwolniłem, tempo było na tyle dobre, że udało mi się pobić życiówkę z Biegu Piastowskiego w Inowrocławiu! Co prawda trasa nie miała atestu, ale za to czułem, że mam jeszcze sporo pary w nogach i dobrych kilka sekund mógłbym jeszcze urwać. Cały trening zajął mi 1h 25min i 8sekund i w tym czasie przebiegłem 21, 190km.

          Po treningu doprowadziłem się do stanu używalności, zjadłem coś i pojechałem na wizytę do lekarza. Osłuchał mnie, zapytał czy będzie kontrola antydopingowa i dał antybiotyk oraz wziewny steryd. Cóż, nic na to nie poradzę, mam nadzieję, że przed samym maratonem nie będę musiał tego brać, bo wolałbym jednak o własnych siłach połamać trójkę:)

        Plan na resztę tygodnia jest następujący: jutro zrobić 16-20km biegu spokojnego, a w niedzielę zrobić ostatnie wybieganie, które odbędzie się dokładnie na tydzień przed maratonem w Poznaniu. Trzymajcie kciuki!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Za każdy komentarz dziękuję. ;)