Trochę mnie tu nie było, sesja spowodowała, że nie miałem zbytnio ochoty na uzewnętrznianie się.
Od ostatniego wpisu minęło parę tygodni, kilkanaście treningów, sporo kilometrów i jedne zawody, a konkretnie 5 Bieg Mostami w Bydgoszczy.
Do zawodów podchodziłem na totalnym luzie, bez żadnego stresu, trochę dlatego że od początku nie przywiązywałem specjalnej wagi do tego startu, trochę dlatego że pogoda po prostu nie sprzyjała bieganiu. Bieg miał się zacząć o 12.00, co biorąc pod uwagę porę roku nie było zbyt mądrą decyzją. Zjawiliśmy się na Wyspie Młyńskiej pół godziny wcześniej, dzięki sprawnej organizacji szybko odebraliśmy pakiety i zaczęliśmy się rozgrzewać. Nie chciało mi się, nie będę ukrywał. Było gorąco jak na patelni, 12km na słońcu nie nastrajało mnie pozytywnie. Kiedy rozgrzewałem się na Wyspie zauważyłem kurtynę wodną, której walory były nieocenione..:) Od razu otrzeźwiałem, nabrałem ochoty na bieganie.
Ruszyliśmy o 12.15, od razu cała chmara biegaczy wyrwała się do przodu, więc przez parę następnych kilometrów trzeba było wyprzedzać tych, którzy przecenili swoje siły. Ale przecież sam niedawno zrobiłem to samo, więc nie mam się co wyśmiewać. Nie pamiętam dokładnie na którym odcinku biegło mi się dobrze, a na którym gorzej, wiem natomiast że nie biegło mi się lekko. Trasa była mieszana, a to jakaś droga gruntowa, a to jakieś schody, na szczęście przeważał asfalt. Kilometry mijały powoli, a punktu z wodą nie było widać. Od 5-tego kilometra pytałem każdego kolejnego wolontariusza kiedy będzie woda, i za każdym razem była inna odpowiedź. W końcu punkt z wodą pokazał się na 7km, za Wiaduktami Warszawskimi. Późno, stanowczo za późno, jak na taki upał, i to nie jest tylko moja opinia. Wiedziałem że powinienem być w pierwszej dziesiątce, bo od 2km praktycznie nikt mnie nie wyprzedził, a i tempo było całkiem przyzwoite. Dobiegłem jako ósmy, drugi w kategorii student, załapałem się na pudło i kolejny puchar dołączył do kolekcji.
Dzisiaj natomiast zaliczyłem pierwszy trening w tym tygodniu. Wyjątkowo odpuściłem poniedziałkowy trening, po raz pierwszy w roku, co przyniosło korzyść w postaci świeżości. Biegło mi się świetnie, temperatura była odpowiednia - nie za ciepło, nie za zimno, chociaż jak wybiegałem z domu to zastanawiałem się czy nie wziąć kurtki. Biorąc pod uwagę warunki atmosferyczne byłaby to mądra decyzja, ale brak kurtki mi nie przeszkadzał. Musiałem ciekawie wyglądać w krótkich spodenkach i koszulce kiedy wszyscy dookoła byli ciepło ubrani....Planowałem zrobić godzinę biegania, ale w domu zjawiłem się pięć minut wcześniej i nie chciało mi się już dokręcać tych paru minut. Jutro też planuję pobiegać około godziny, w piątek odpuszczam, a w sobotę Półmaraton Unisławski:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Za każdy komentarz dziękuję. ;)