środa, 5 czerwca 2013

Byle do przodu

Bieg w Łochowicach

Od mojego ostatniego wpisu minęło parę dni, ale nie mam weny żeby opisywać zwykły trening. Od czwartku zrobiłem cztery treningi, zwykłe bieganie, bez przebieżek i akcentów. W niedzielę przeszedłem się na trening z Biegiem Natury, fajna akcja, ale jak dla mnie trochę za mało biegania, a za dużo gadania. Ale za to można się dowiedzieć jak trenują zawodowcy i usłyszeć parę przydatnych rad.
Zdecydowałem, że trochę zmodyfikuje swój plan treningowy, a konkretnie poniedziałek. Zazwyczaj był to trening regeneracyjny po niedzielnym wybieganiu, ale że wybiegań nie robię od kwietnia, to trzeba coś zmienić. Rytmy w czwartek nie były złym pomysłem, ale dwa mocne dni treningowe z rzędu to dla mnie za dużo, zatem rytmy lądują na poniedziałek. Reszta bez zmian, w środę interwały, a w pozostałe dni wb1.
Tak się bije życiówkę:)
Nie miałem jeszcze okazji podsumować maja, co niniejszym czynię.Gdybym miał podsumować swoje starty w zawodach jednym słowem, byłoby to - szybko. Pobite życiówki na 5,10 i 21km dają nadzieje na przyszłość i potwierdzają, że obrałem dobrą drogę. Co do kilometrażu - drugi z rzędu miesiąc poniżej 300km. Nakręciłem dokładnie 286km, ale w porównaniu do przygotowań do maratonu były to dużo szybsze kilometry. Brak niedzielnych długich wybiegań odbija się na kilometrażu, ale za to organizm ma trochę więcej luzu.
W weekend nie biegałem zawodów, w niedzielę byłem na treningu, na którym zrobiliśmy tylko kilka kilometrów, w tym 4 szybkie kółka z podbiegami.
Nowy tydzień zacząłem od zrobienia 16 km do Łochowa i powrót przez Lisi Ogon. Fajna trasa, część przez las, a powrót po ścieżce rowerowej. Chciałem pobiec równo i na niskim tętnie, ale też nie miałem ochoty biegać powyżej 5min/km. Wyszło 4,39min/km i 153bpm. Dosyć wysokie tętno, sam jestem zdziwiony, zobaczymy jak w czwartek na treningu z Karolem będzie serducho biło.
Dzisiaj tradycyjnie miałem w planach interwały. Pobudka o 8.00, kończę śniadanie, a za oknem ulewa... Już chciałem odpuścić i zrobić trening wieczorem na bieżni w Białych Błotach, ale wypogodziło się i koło 9.00 wybiegałem z domu. Nie spinałem się przy interwałach, chciałem żeby przebiegały możliwie jak najlżej, ale też dosyć szybko. Od pierwszego powtórzenia udawało mi się realizować ten cel, zacząłem w miarę powoli i sił starczyło mi do końca, żeby ostatni kilometr zrobić w 3,18min. Szybko, czułem że noga podaje. Czułem też, że brak zawodów w weekend dał mi trochę świeżości, i chyba tego właśnie mi było potrzeba. Zazwyczaj po interwałach robiłem te pozostałe 6km włócząc nogami, ale dziś paliwo jeszcze było. Możliwe, że wpływ na to miała też pogoda, było rześko, idealnie do biegania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Za każdy komentarz dziękuję. ;)