czwartek, 30 maja 2013

Mocny czwartek


Arena dzisiejszych zmagań

Są adizero, jest zabawa
Po środzie z interwałami przyszła pora na czwartek z rytmami. Wprawdzie nie powinno się robić dwóch mocnych treningów dzień po dniu, ale nie biegam aż tyle by być przemęczonym. Początkowo planowałem zrobić trening z Karolem, ale jemu pasował wieczór, a ja już miałem inne plany. Tak samo jak w zeszłym tygodniu na arenę zmagań wybrałem bieżnię w Białych Błotach. Zawsze robię treningi rano, ale tym razem wyruszyłem przed 14stą. I jak się później okazało była to całkiem niezła decyzja, gdyż rano słońce operowało dosyć mocno i było gorąco. Kiedy wybiegałem nie było już tak gorąco, słońce schowało się za chmurami i pojawił się wiatr. Dobiegnięcie do Białych Błót zajęło mi koło 25 minut i było całkiem niezłą rozgrzewką. Na miejscu ubrałem moje ulubione adizero, zrobiłem dwa delikatne kółka i odpaliłem trening w garminie. Oczywiście pierwszych parę powtórzeń poszło jak z płatka, żeby później męczyć się z następnymi... Nie powiem, kiedy w zeszłym tygodniu biegałem z Karolem, było trochę lżej. Ale nie narzekam, noga w miarę podawało, chociaż świeżości trochę brakowało. Tempa kręciłem po około 35 sekund, nie było jakiś drastycznych różnic między kolejnymi powtórzeniami. Chciałem zrobić 10 powtórzeń, ale niestety wczorajsza pizza i papryczki jalapenos po 8 powtórzeniu groźnie pogroziły palcem i wolałem nie ryzykować dodatkowych atrakcji, przebrałem buty i zawinąłem się do domu. Powrót o dziwo nie był jakiś ciężki, mimo że na bieżni się nie oszczędzałem. Ogólnie trening udany, na bieżni zgodnie z założeniami było mocno, rozgrzewka i schłodzenie także zgodnie z planem. Jak wracałem naszła mnie myśl, że jeszcze rok temu, gdy już też trochę biegałem, nie zrobiłbym 5km rozgrzewki, porządnego treningu i 5km schłodzenia. Widać efekty ciężko przepracowanej zimy:)

środa, 29 maja 2013

Środa..


Szału nie ma, ale tragedii też nie:)
I znowu środa. I znowu interwały. Ale po kolei. Wstałem, zacząłem śniadanie i wtedy uświadomiłem sobie, że jest środa, a jak środa to interwały... Trochę mi mina zrzedła, bo owszem, miałem ochotę pobiegać, ale niekoniecznie mocno. Tym bardziej, że po niedzielnym starcie w poniedziałek poszedłem biegać z założeniem, że to ma być tylko lekkie wybieganie. Owszem, było lekko i powoli, ale że zachciało mi się pobiegać po bulwarach i Wyspie, i z krótkiego rozbiegania zrobiło się 16km, czyli więcej niż w niedzielę.We wtorek nie biegałem, zrobiłem tylko parę brzuszków i ćwiczeń wzmacniających.
Wybiegłem koło 9.30. Pogoda dopisywała, nie było za gorąco, a słońce nie było zbyt męczące. Pierwszy kilometr zrobiłem jak zawsze rozgrzewkowo, a po nim wziąłem się do roboty. Pierwszy interwał zleciał nawet szybko, szkoda tylko że musiałem na chwilę zatrzymać się na przejściu przy Widoku, bo ruch był dzisiaj spory. No właśnie, to są niedogodności biegania w mieście, chyba powoli dojrzewam do momentu w którym interwały będę biegać na bieżni, bo czasem tracę kilka sekund na światłach lub na przejściu. Drugi interwał już taki lekki nie był, oddychało mi się trochę gorzej, a i metry mijały wolniej, ale nie poddałem się i walczyłem dalej. Po drugim przyszedł czas na trzeci i dalszą walkę z samym sobą, jak i wiatrem, który, jak na złość, wiał cały czas w twarz. Przed czwartym byłem już solidnie zmęczony, 2 minuty przez które odpoczywałem mijały strasznie szybko, a do tego próbowała mnie złapać kolka, na szczęście nieskutecznie. Nie dałem się i zrobiłem 4 i 5 interwał. Patrzę na czasy i widzę, że szału nie było, pierwsze 3 interwały nabiegałem w 3,23, 3,23 i 3,29, a ostatnie dwa w 3,34 i 3,36min. Dosyć spora rozbieżność między pierwszym a ostatnim, ale i tak nieźle, zakładając że Daniels przewiduje dla mnie tempo 3,30min/km. Te pięć interwałów dało mi się jednak we znaki i resztę treningu spędziłem bardziej na szuraniu niż bieganiu. Łącznie nabiegałem 14,4km w 1h03min. Trening za mną, teraz tydzień spokoju od interwałów:)

niedziela, 26 maja 2013

Przełajowa niedziela


Fot.MaratonyPolskie.pl
Na ostatni weekend maja przypadł I Bieg Przełajowy Doliną Noteci, bieg do którego specjalnie się nie przygotowywałem i którym kończę starty w maju. Początkowo nie planowałem startować w tych zawodach, ale w sumie dobrze, że wziąłem udział, zawsze to trochę więcej doświadczenia. Bieg zaczynał się o 11.30 w Występie, ale z domu wyjechaliśmy już o 9.30. Pogoda nie dopisywała, nie padało, ale jak dla mnie było zbyt chłodno - 9 stopni to temperatura ni to na długi rękaw, ni to na krótki. Przed 10.00 byliśmy w Nakle gdzie odebraliśmy bogaty pakiet startowy - koszulkę techniczną, izotoniki, bony na drożdżówkę i watę cukrową. 40 minut później siedzieliśmy już w autobusie, który zawiózł nas na start. Zaczęło się wypogadzać, zrezygnowałem więc z długiego rękawa, co jak się później okazało było dobrą decyzją. Za namową Damiana Piernikowskiego stanąłem blisko startu, co zresztą pokrywało się z moim planem odnośnie tych zawodów - tak samo jak w Łochowicach planowałem trzymać się czołówki tak długo, jak dam radę. O 11.30 ruszyliśmy do nierównej walki z trasą. Pierwszy kilometr biegło mi się dobrze, trzymałem się Grzegorza Maczyńskiego i Piernika, tempo też było niezłe - 3:32min/km. Przez drugi kilometr również trzymałem się tej dwójki, ale wiedziałem że na tej nawierzchni to tempo jest dla mnie za wysokie. I tak, po drugim kilometrze, który zrobiłem w tempie 3:44 min/km odpadłem od tej dwójki i zacząłem walkę z samym sobą. A wszystko dlatego, że od 3 kilometra zaczął się ok.600m podbieg... Dla mnie był on morderczy, jak wbiegłem na górę to bardziej truchtałem, niż biegłem. Ale i tak, czas który miałem na 5tym kilometrze był całkiem niezły - 19:33. Niestety, pierwsza część trasy dała mi się ostro we znaki i dalszy bieg był raczej walką ze sobą niż z dystansem. Do 10km trasa była dosyć pofalowana, ale później przeszła w asfaltową drogę i było już z górki. Mimo, że na początku biegłem w czołówce, od 3 km już tylko spadałem w klasyfikacji, by w końcu wylądować na 13 miejscu, 7 w swojej kategorii. Mój czas to 58:11min, a dystans który wybiegałem to 14,41km. No właśnie, trasa miała mieć 15km, dlatego na ostatnich metrach nawet nie finiszowałem, gdyż nie spodziewałem się mety tak szybko. Ogólne wrażenie pozytywne, organizacja ok, ale trasa jak dla mnie za ciężka...

środa, 22 maja 2013

Szybko, szybciej, środa

To mi się podoba:)
Jak w każdą środę zrobiłem dzisiaj mój ulubiony i zarazem najcięższy trening - interwały. Tym razem pogoda mi sprzyjała, nie było gorąco, wiał przyjemny chłodny wiatr, słońce wyszło dopiero gdy wracałem z domu. Po prawie kilometrze spokojnego biegu rozpocząłem pierwszy interwał. Tym razem zamierzałem go zrobić wolniej, bo zawsze był to mój najszybszy kilometr. Dodatkowo zamierzałem dzisiaj dobrze pracować rękoma i przyciągać pięty do pośladków, gdyż zauważyłem że szybcy biegacze tak właśnie robią. Pierwszy kilometr jak zwykle był najlżejszy, biegło mi się całkiem nieźle, chociaż trochę pobolewał mnie czworogłowy uda. Po dwuminutowej przerwie w truchcie przeszedłem do następnego szybkiego kilometra, który już taki przyjemny nie był. Oprócz pierwszego interwału, który zazwyczaj nie sprawia mi większych kłopotów, każdy kolejny interwał wygląda tak samo - przez pierwsze 500m energia mnie rozpiera, a potem zaczyna się nerwowe zerkanie na zegarek i powoli uciekające metry. Łącznie zrobiłem 5 interwałów, było ciężko(jak zwykle), ale satysfakcja jest. Łącznie z rozgrzewką i schłodzeniem po biegu przebiegłem dzisiaj 14,4km w 1h01min45s, czyli...zajęło mi to dokładnie sekundę mniej niż w zeszłym tygodniu. Aż nie chce mi się wierzyć, że mogłem pobiec dwa tak identyczne biegi. Zauważyłem to dopiero teraz, pisząc ten wpis, ale wcześniej, gdy zobaczyłem czasy jakie dzisiaj kręciłem też się zdziwiłem. Biegając interwały biegam kilometr szybko po czym mam dwuminutową przerwę. Ten szybki kilometr wg Danielsa powinienem biegać w 3:30min/km, a dzisiaj najwolniejszy przebiegłem w 3:27, a najszybszy w 3:16! Jest forma:)

poniedziałek, 20 maja 2013

Tym razem trochę wolniej

Finisz w Łochowicach
Po sobotnich zawodach w Łochowicach zdecydowałem, że zamiast wybiegania pobiegnę w niedziele na trening Z Biegiem Natury. Kilometrowo wyszedłem na tym nieźle, bo trasa od Magdy do Myślęcinka mierzyła około 5,5km, plus trening i powrót także biegnąc. Trening ok, pojawiło się parę znajomych twarzy, część, tak jak ja, startowała w sobotę w Łochowicach, część w Biegu Papiernika. Dowiedziałem się sporo nowych rzeczy, wiem już czemu złapał mnie skurcz w Łodzi na 35tym kilometrze. Myślałem, że bieganie na śródstopiu ma same plusy, ale taka właśnie technika powoduje że łydka jest ciągle napięta i kończy się skurczem... Wracając do treningu - fajna sprawa, można się sporo dowiedzieć, poznać osoby zakręcone na punkcie biegania i aktywnie spędzić niedzielne przedpołudnie.
Dzisiejszy trening poświęciłem na rozbieganie, początkowo planowałem zrobić 15km, ale skończyło się na 12. Nogi jednak były trochę zmęczone po sobocie i niedzieli, więc taki godzinny trening dobrze mi zrobił. Udało mi się biec równo tempem około 4,45 min/km utrzymując niskie tempo, średnio wyszło 154bpm.
W zeszłym tygodniu przebiegłem 66km, w porównaniu do moich przygotowań do maratonu jest to stosunkowo niewiele, ale przez liczne starty wypadło sporo treningów i wybiegań. W czerwcu postaram się biegać koło 80km tygodniowo, tym bardziej że nie przewiduję startów oprócz połówki w Unisławiu pod koniec miesiąca.

sobota, 18 maja 2013

Kolejny bieg, kolejna życiówka:)

Od czasu maratonu w Łodzi prawie co tydzień mam jakiś start i szczerze powiedziawszy odpowiada mi to:) Do dzisiejszych zawodów podchodziłem trochę sceptycznie, bo mała impreza, bo krótki dystans... Jednak po fakcie muszę przyznać, że takie małe, gminne zawody jak II Łochowicki Bieg Przełajowy mają swój urok:) Ale do rzeczy. Gdy zobaczyłem listę, a na niej nazwiska Maczyński i Mika, to stwierdziłem, że raczej niczego nie uda mi się wygrać, więc nie będę biegł na maksa. Ale powiedziałem sobie, że w końcu nie zawalę startu i spróbuję przez 1-2km pobiec z czołówką. I rzeczywiście, przez 1,5km udało mi się biec w pierwszej czwórce, ale tempo jak dla mnie było za szybkie na panujące warunki. Biegło mi się dobrze, chociaż nie sądziłem że można tak szybko biegać po drogach gruntowych. Skończyłem na czwartym miejscu z całkiem sporą przewagą nad 5tym zawodnikiem, który wyprzedził mnie na 3cim kilometrze, ale niedługo potem osłabł. Zegarek pokazał 18min22s, ale wyłączyłem go jakieś 20m za metą, bo trasa nie miała dokładnie 5km. Zatem forma jest, szkoda że do czerwca nie będę miał szansy sprawdzić się w jakiś zawodach. Muszę oczywiście pochwalić tatę i Karola, którzy dali z siebie wszystko:) Ale na tym nie koniec biegania na dzisiaj, bo miałem przed sobą jeszcze sztafetę rodzinną w której miałem pobiec z siostrą Mileną. Dystans nie był długi, bo było to okrążenie o długości ok.500(jak się później okazało było to prawie 700m), ja miałem biec pierwszy, później Młoda. Na starcie tłok, każdy rodzic chciał wykręcić jak najlepszy czas, więc walka na łokcie na starcie była doprawdy emocjonująca. Ku mojemu zdziwieniu, dopiero po 300m wyrobiłem jakąś sensowną przewagę, okrążenie zrobiłem w tempie 2,52min/km. Młoda nie zawiodła i zajęliśmy zaszczytne drugie miejsce.  Zawody uważam za udane, organizacja i trasa na plus, mój występ także.
A na koniec tego udanego dnia Zawisza wygrał z Kolejarzem 2-0:)

czwartek, 16 maja 2013

Czwartek w rytmie...rytmów



Już od paru dni wybierałem się na bieżnie w Białych Błotach, żeby zrobić jakiś szybki trening i kiedy w końcu się tam wybrałem i...natrafiłem na zawody gimnazjalistów. Mówi się trudno, ale trening trzeba zrobić. Początkowo planowałem zrobić fartlek w stylu kenijskim opisany w książce Adharananda Finna "Dogonić Kenijczyków", zatem 1min szybko/1min wolno, 25 powtórzeń. Doszedłem jednak do wniosku, że Kenijczykiem mimo wszystko nie jestem, więc zmodyfikowałem plan do 1min szybko/2min wolno, 12 powtórzeń. Niestety, nie uwzględniłem wczorajszych interwałów i kenijskich temperatur panujących w Bydgoszczy. Pierwsze powtórzenie udało mi się wykonać w planowanym wymiarze, ale następne skróciłem do 30sek/2min. Razem z rozgrzewką, którą był dobieg do stadionu w Białych Błotach, i ze schłodeniem zrobiłem łącznie 14,3km w 1h06min w tempie 4,38min/km, czyli tak jak biegam zwykle. Do rytmów jeszcze wrócę, ale postaram się zrobić ten trening na większej świeżości.

środa, 15 maja 2013

Bydgoszcz - gdzie biegać?

Wyspa Młyńska
Jakiś czas temu na uczelni ktoś zadał mi to pytanie i bez chwili zastanowienia odpowiedziałem, że pod tym względem Bydgoszcz jest świetnie położona. Dlaczego? Wystarczy włączyć Google Maps i wszystko staje się jasne. Niezależnie, czy mieszkasz na Błoniu czy na Gdańskiej, wystarczy parę minut biegu i i możesz pooddychać świeżym powietrzem w lesie. Jeśli jednak nie masz ochoty biegać w lesie, a bieganie ulicami Ci nie odpowiada, możesz zawsze wybrać się do któregoś z parków. Tu na szczególną uwagę zasługuje Pętla Maratońska nad Kanałem Bydgoskim rozciągająca się od Bronikowskiego do Wrocławskiej. Pętla ma 4,2 km i co jakiś czas organizowany jest na niej dwumaraton. Do tego śpiew ptaków i czyste powietrze, czego chcieć więcej? Na uwagę zasługuje oczywiście Myślęcinek, "zielone płuca" Bydgoszczy. To właśnie tam odbywały się w tym roku mistrzostwa świata w biegach przełajowych, to właśnie tam dziesiątki Bydgoszczan spędzają czas biegając. W tym momencie muszę wspomnieć o dwóch akcjach biegowych, które co weekend gromadzą  biegaczy amatorów. W każdą sobotę rano na Zawiszy na bocznym stadionie organizowany jest trening w ramach akcji Biegam Bo Lubię, natomiast w niedzielę, w Myślęcinku, odbywają się treningi z Biegiem Natury. Jeśli jednak ktoś lubi biegać po mieście, to też nie jest skazany na nudę -  bieganie bulwarami wzdłuż Brdy czy po Wyspie Młyńskiej to na pewno przyjemnie spędzony czas. Chciałbym zwrócić też uwagę na jeden mały szczegół - jako że Bydgoszcz jest położona na dwóch "tarasach", dysponuje całkiem sporą ilością podbiegów:) Na szczególną uwagę zasługują tu Szubińska, Kujawska, Ujejskiego, Planu 6-letniego. Mieszkam na górnym tarasie, ale sporo biegam na dolnym, więc sporą część treningów kończę podbiegiem, mając dodatkowy trening siły biegowej:)

A teraz parę słów o dzisiejszym treningu. Środa jest dniem, kiedy biegam interwały i tak było i dzisiaj. Po kilometrze rozgrzewki w delikatnym tempie przeszedłem do tego, co tygryski lubią najbardziej..:) Interwały w moim wykonaniu to kilometr w tempie 3,30min/km i dwie minuty odpoczynku w truchcie. Łącznie wykonuję 5 takich powtórzeń i robię jeszcze parę kilometrów żeby odpocząć i .. wrócić do domu;p

Na dobry początek.

Witajcie,
Tak samo jak w bieganiu, od czegoś trzeba zacząć..
Nazywam się Maciej Meyer i biegam od listopada 2011 roku. Trochę wody od tego czasu w Wiśle już upłynęło, nabiłem parę tysięcy kilometrów, a mnie wciąż mało:) Biegać chciałem od zawsze, ale zazwyczaj kończyło się na 15-sto minutowej przebieżce do lasu, po której wracałem zdyszany i nawet nie chciałem słyszeć o kolejnym wyjściu na bieganie. Po paru takich próbach w końcu w lisopadzie 2011 złapałem bakcyla, i się zaczęło..:) Na tym blogu chciałbym podzielić się z Wami moimi spostrzeżeniami odnośnie treningów, zawodów i podzielić się tym, czego się przez te prawie 2 lata nauczyłem.